Swoją przygodę z UK rozpoczęłam prawie siedem lat temu. Już nawet nie pamiętam, czy był to wyjazd na kilka lat, czy na stałe. Teraz jednak już wiem, że chcę wrócić do Polski.
Niestety o ile marzenie o powrocie wydaje się dość proste i przyjemne, to podjęcie ostatecznej decyzji już takie nie jest. Może byłaby prostsza, gdyby dotyczyła tylko mnie i mojego życia, ale przecież chodzi głównie o życie dzieci.
Często powtarzam, że dzieci nie będą w pełni szczęśliwe nie mając szczęśliwych rodziców, dlatego mam nadzieję, że podejmujemy dobrą decyzję.
Mimo to w głowie mam wiele pytań… moja dzisiejsza rozterka dotyczy konieczności zmiany szkoły a nawet całego systemu edukacji. Moja starsza córka, choć jest jeszcze malutka, zaczęła w tym roku naukę, ma już swoje koleżanki, szlifuje angielski i przyzwyczaja się do tutejszego, bardziej przyjaznego systemu edukacji, tak odmiennego niż ten w Polsce. Nie wiem, czy szkoła w Polsce jest gotowa na przyjęcie uczniów takich, jak moje dzieci. Choć rozmawiamy w domu w ojczystym języku, już zauważamy, że córa coraz częściej bawi się z bratem mówiąc do niego po angielsku, a on sam mając niewiele ponad dwa lata, bawiąc się w chowanego próbuje liczyć również po angielsku. Córa jeszcze chodząc do przedszkola potrafiła liczyć po polsku i po angielsku…teraz woli jedynie po angielsku… Jak widzicie, dużo tego „po angielsku”, a to dopiero początek, choć może przesadzam.
Po drugie…
Czasem zastanawiam się również, czy nie zatęsknię kiedyś za Anglią, za życiem które tu prowadziłam, za wolnością, która oferuje ten kraj. Albo w końcu sobie przypomnę, dlaczego wyjechałam i będę to chciała zrobić ponownie.
Po trzecie…
Tutaj nie ma problemu z dostępnością do bezglutenowej żywności i tak, wiem, że w Polsce też ona jest, tylko, że jak tu dopadnie mnie głód gdzieś na mieście, mogę od razu kupić coś na szybko do zjedzenia… kanapkę, muffina czy jakiegoś gotowca… I choć to wydaje się najmniej istotne, to jednak bezglutenowa będę całe życie, a że mam problem z organizacja… oznacza to dla mnie głodowanie bądź zapychanie się słodyczami w takich sytuacjach…a tu już prosta droga do nadprogramowych kilogramów, z którymi walczę od zawsze.
Te pytania ciągle siedzą w mojej głowie, ale niestety google nie pomoże w odnalezieniu na nie odpowiedzi…